Email Drukuj PDF

Rozważanie na niedzielę Misericordias Domini


Gdyż i Chrystus cierpiał za was, zostawiając wam przykład, abyście wstępowali w Jego ślady; On grzechu nie popełnił ani nie znaleziono zdrady w ustach Jego; On, gdy Mu złorzeczono, nie odpowiadał złorzeczeniem, gdy cierpiał, nie groził, lecz poruczał sprawę Temu, który sprawiedliwie sądzi; On grzechy nasze sam na ciele Swoim poniósł na drzewo, abyśmy, obumarłszy grzechom, dla sprawiedliwości żyli; Jego sińce uleczyły was. Byliście bowiem zbłąkani jak owce, lecz teraz nawróciliście się do pasterza i stróża dusz waszych. 1 P 2, 21b-25

Nie wiem czy już kiedyś to mówiłem, pewnie tak, ale bardzo trudno pisze mi się kazania na podstawie listów apostolskich. Bo to trochę jak pisanie kazania na podstawie gotowego już kazania. Zawsze wydaje mi się, że przesłanie listów apostolskich jest tak oczywiste, że w zasadzie wystarczyłoby przeczytać ten tekst ponownie i powiedzieć „Amen”. Tym razem, też tak mi się wydawało na początku, ale im dłużej się wczytywałem w ten tekst, tym więcej rzeczy odrywałem. I zaraz się tym z Wami podzielę.

Zacznijmy od spojrzenia na kontekst w jakim znajduje się nasz dzisiejszy fragment. Tym kontekstem jest cały 1 List Piotra. Bibliści spierają się na temat autorstwa tego listu, czy rzeczywiście został on napisany, jak podaje tradycja, przez apostoła Piotra, przebywającego w Rzymie. Trudno to ustalić ze 100% pewnością. Ale już samo zestawienie treści tego listu z imieniem Piotr (z gr. petrus – skała) jest bardzo interesujące. To dlatego, że adresatami są chrześcijanie mieszkający na terenie Azji Mniejszej (dzisiejsze tereny Turcji), doświadczający prześladowań i zła ze strony otaczającego ich świata. Przy założeniu, że autorem jest apostoł Piotr, możemy przypuszczać, że list został napisany ok. 64 r. n.e., a więc w kontekście prześladowań za czasów cesarza Nerona (czyli w atmosferze rodem z „Quo Vadis” Henryka Sienkiewicza). Spoglądając do Biblii na nasz tekst zobaczymy, że jego bezpośrednim kontekstem są słowa odnoszące się do sytuacji niewolników, do faktu, że wielu z nich doświadcza cierpienia ze strony swych panów (2,18-20).

W tym świetle symbolicznym wydaje się, że Piotr – skała, pisze do cierpiących chrześcijan o skale, na której mogą się oprzeć, doświadczając cierpienia. Tą skałą jest Chrystus!

Głównym tematem naszego fragmentu, doskonale wpisującym się w całość listu, jest problem cierpienia i zła. Piotr pisze o nim w odniesieniu do cierpienia Jezusa Chrystusa (2,21-25). Odwołując się przy tym do starotestamentowego proroctwa o słudze Pana z Księgi Izajasza 53,3-9. Zachęcam by jako zadanie domowe porównać oba teksty, bo Piotr w tym miejscu daje nam doskonały przykład tego, jak należy czytać Stary Testament (zawsze w odniesieniu do Jezusa!).

Wracając do opisu cierpienia Chrystusa, powstaje pytanie: dlaczego Piotr o nim pisze? Nasz tekst daje nam kilka możliwości odpowiedzi.

Pierwsza: śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa, jest tym, co daje nam zbawienie (w Ew. Jana 10,11 czytamy: „Dobry Pasterz oddaje swoje życie za owce”), a więc otwiera przed nami nową perspektywę – perspektywę życia wiecznego. Zdradza nam nasz happy end. To trochę tak, jak z ponownym oglądaniem dobrego (!) filmu – znając zakończenie, łatwiej ogląda się nawet te najbardziej dramatyczne sceny. Znając zakończenie naszej historii, łatwiej znosi się teraźniejszość.

Druga: Jezus też cierpiał, dlatego też wie czym jest ból, cierpienie, samotność, odrzucenie i niesprawiedliwość. On nas doskonale rozumie, bo sam to wszystko przeżył. Nasz Bóg nie jest jakimś odległym, oderwanym od rzeczywistości bogiem, ale jest kimś „bardzo ludzkim”, a przez to bliskim nam. Kiedy cierpimy, On jest Przyjacielem, u którego możemy szukać wsparcia, możemy się wygadać i wypłakać, wiedząc, że On rozumie to przez co przechodzimy.

Trzecia: w wierszu 25 czytamy, że Jezus jest „stróżem naszych dusz”. Stróż, to taki bodyguard. Piotr pokazuje nam, że Jezus nie tylko umarł za nas, ale także nadal pełni swoją „służbę”, podnosząc nas, gdy upadamy, podając rękę, gdy toniemy.

Te trzy odpowiedzi, mają na celu pomóc cierpiącym chrześcijanom odnaleźć Skałę, stabilny grunt, by przetrwać to, co ich spotyka. Ale jest jeszcze czwarta odpowiedź na pytanie, dlaczego Piotr pisze o cierpieniu Chrystusa.

Znajdujemy ją w 21 wierszu: „Chrystus cierpiał za was i pozostawił wam wzór, abyście poszli w Jego ślady”. Iść w ślady Jezusa, to brać z niego przykład – oczywiście nie chodzi tutaj o dosłowność! Zastanówmy się co zrobił Jezus na krzyżu? Zbawił nas – oczywiście, ale także odpowiedział MIŁOŚCIĄ na ZŁO i CIERPIENIE tego świat.

Zło i cierpienie w zasadzie tworzą takie błędne koło, w którym: wiele cierpienia bierze się ze zła, ale także wiele zła bierze się z cierpienia. Ci którzy ranią innych, bardzo często (choć nie zawsze) sami zostali kiedyś zranieni. Reagują złem, agresją, zadają cierpienie, bo tak zostali nauczeni, bo tak ich kiedyś potraktowano. Ale uwaga, ten mechanizm nigdy nie może być wymówką ani usprawiedliwieniem dla zadawania komukolwiek cierpienia! Bo zło jest wyborem, który zawsze jest jedną z możliwych opcji.

W 23 wierszu czytamy o Jezusie: „gdy mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził”. Jezus nie dał się wciągnąć w te tryby, produkując kolejne zło i cierpienie. Choć mógł, był do tego zdolny… Ale jednak zdecydował inaczej i w ten sposób przełamał to błędne koło.

Kiedy dzisiaj słyszę, że mam iść w ślady Jezusa, to właśnie ta myśl pojawia się w mojej głowie. „Zatrzymaj, przełam błędne koło zła i cierpienia”!

Ktoś powie, „ale co ja mogę? Nie jestem Chrystusem, nie zbawię świata!”. Owszem, nie jesteś Chrystusem, dlatego nie musisz zbawiać całego świata! Wystarczy jak za przykładem swojego Mistrza będziesz zbawiał „swój świat”. Wystarczy, że choć raz nie odpłacisz komuś pięknym za nadobne, że choć raz nie odpowiesz złem za zło. Że powstrzymasz się przed ripostą albo sprawiedliwym gniewem lub „świętym” oburzeniem. Wystarczy, że nie dolejesz oliwy do ognia w kłótni z żoną, dzieckiem, rodzicem, przyjacielem. Czasem wystarczy, że przemilczysz słowa, przekleństwa, które same cisną się do ust w pewnych sytuacjach. To naprawdę wystarczy by przerwać błędne koło!

Oczywiście, z naszej ludzkiej perspektywy to brzmi jak jakaś słabość, ale… przecież to samo zrobił nasz Bóg! Skoro Jemu wypadało to zrobić, to czyż i nie nam, którzy chcemy nazywać się Jego uczniami – chrześcijanami?

Albert Schweitzer wypowiedział kiedyś piękną myśl o modlitwie. Myślę, że możemy ją dzisiaj nieco sparafrazować, zastępując słowo modlitwa, słowem miłość. Wtedy otrzymamy: „Miłość nie zmienia świata, ale zmienia ludzi, a ludzie zmieniają świat”. Dlaczego jest tyle zła i cierpienia na świecie? Bo wciąż za mało jest miłości. Miłość jest jedynym lekiem na zło. To pokazuje nam Chrystus na krzyżu. Ale bez Ciebie i mnie, ten lek nie zadziała! Bo ktoś ten lek musi fizycznie podać, sam się nie zaaplikuje!

Kiedy o tym myślę, zawsze przychodzi mi na myśl początkowa scena z „Nędzników” Victora Hugo (obejrzenie tego, może być drugim zdaniem domowym na czas „kwarantanny”).

Były kryminalista, Jean Valjean, wędruje od wioski do wioski w poszukiwaniu noclegu lub pracy. Nie potrafi nic znaleźć – wszyscy się go boją. Jedyną osobą, która przyjmuje go przychylnie, jest biskup, który zaprasza go na kolację i oferuje nocleg. Podczas kolacji Jean dostrzega srebrną zastawę stołową. W jego głowie pojawia się myśl: „gdybym mógł ją sprzedać, to zacząłbym swoje życie od nowa”. Podejmuje decyzję. W nocy ucieka z parafii, kradnąc srebrną zastawę stołową biskupa. Nie uchodzi jednak daleko, bo krótko po tym zostaje zatrzymany przez miejscowych stróżów prawa i postawiony przed biskupa. Ten mając prawo żądać zadośćuczynienia za popełnioną zbrodnię robi coś, czego nikt się nie spodziewał. Wstawia się za przestępcą. Zeznaje, iż sam podarował mu te srebra. A jakby tego było mało, sięgnąwszy po dwa srebrne świeczniki, mówi: „zapomniałeś o tym, przyjacielu”. To wydarzenie okazało się przełomowym w życiu Jeana. Biskup przełamał błędne koło i tym samym dał Jeanowi nową szansę, którą, jak pokazuje dalsza część opowieści, Jean w pełni wykorzystał zmieniając swój świat miłością!

Miłość jest jedynym lekiem na zło. Ale pamiętajmy, on sam się nie poda. Jesteśmy potrzebni, by go aplikować! Amen.

ks. Arkadiusz Raszka

 
Email Drukuj PDF

Pusty grób - Zmartwychwstanie?


W poniedziałek 20. kwietnia o godz. 19:00 zapraszamy na spotkanie z cyklu "Porozmawiajmy o wierze" w naszej parafii. Z uwagi na zakaz zgromadzeń odbędzie się ono za pomocą łącz internetowych. Spotkanie poprowadzi nasz proboszcz, ks. bp Jan Cieślar.

Wszystkie osoby chętne do udziału prosimy o skorzystanie z linku: https://zoom.us/j/97475971661

Podajemy także instrukcję uruchomienia programu Zoom:
1. Kliknij w link
2. Pobierz aplikację (komputer/telefon)
3. Kliknij w link ponownie
4. Kliknij przycisk „join”
5. *włączając aplikację mogą pojawić się dwa komunikaty - we wszystkie klikamy zgodnie z sugerowanym zaznaczeniem.

W razie problemów technicznych prosimy kontaktować się drogą elektroniczną z ks. Arkadiuszem Raszką (adres E-Mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. ).

Serdecznie zachęcamy do udziału.

 
Email Drukuj PDF

Rozważanie na niedzielę Quasimodogeniti


A gdy nastał wieczór tego pierwszego dnia tygodnia i drzwi były zamknięte z powodu strachu przed Żydami tam, gdzie przebywali uczniowie, przyszedł Jezus, stanął pośrodku i powiedział: Pokój wam! Kiedy to powiedział, pokazał im ręce i bok. Uczniowie uradowali się, że zobaczyli Pana. Wtedy Jezus znowu do nich powiedział: Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. Ewangelia Jana 20,19-21

Dzisiejsza niedziela – pierwsza po Wielkanocy, koncentruje nasze myśli wokół tematu nowego życia, które otrzymujemy z Bożej łaski. Nowe życie jest niczym innym niż zmartwychwstaniem – albo inaczej nowym początkiem, którego możemy doświadczać w naszym życiu dzięki mocy Zmartwychwstałego Chrystusa. I o takim nowym początku, zainicjowanym przez Chrystusa czytamy w 20 rozdziale Ewangelii Jana.

Wieczorem, pierwszego dnia po sabacie (a więc w naszą niedzielę) uczniowie spotkali się potajemnie w jednym z Jerozolimskich domów, w pokoju (być może wieczerniku) za zamkniętymi drzwiami. Można powiedzieć, że atmosfera jest iście wielkopiątkowa. Ich serca przepełnia rozdzierające uczucie pustki, smutku, bólu i zwątpienia. Przecież ich nauczyciel i mistrz został ukrzyżowany. Wszelkie nadzieje jakie z nim wiązali, posypały się. Pękły jak bańka mydlana. Teraz już nic im nie zostało. Wydaje się, że sprawa, dla której porzucili swoje domy, upadła wraz z ostatnim tchnieniem Jezusa na krzyżu. W dodatku jeszcze muszą ukrywać się przed tłumem Żydów, tym samym, który wydał wyrok skazujący na Jezusa. Boją się, że mogą zostać rozpoznani jako Jego uczniowie, a w konsekwencji tego, uznani za potencjalnych wichrzycieli i może spotkać ich ten sam los co Jezusa.

Co więcej, pewnie nie wiedzą co myśleć, bo oto ktoś zaczął rozpowiadać plotki, że z grobu zniknęło ciało Jezusa. Pewnie ktoś się nie bał i ukradł. Co prawda kilka godzin wcześniej przybiegły do nich kobiety z wieścią, że Jezus zmartwychwstał, ale apostołowie wątpią w to. Zmartwychwstanie? Ale jak? Nie, to przecież niemożliwe! Nie mieści się to im w głowach. Co prawda z całego serca pragnęliby, żeby tak było, ale… rzeczywistość jest inna – przygnębiająca.

Całą sytuacja zmienia diametralnie, pojawienie się między nimi Chrystusa. Możemy sobie tylko wyobrazić jak bardzo uczniowie muszą być zaskoczeni, kiedy Go widzą i słyszą skierowane do nich słowa: „Pokój wam!”. To nie jest tylko tradycyjne hebrajskie pozdrowienie „szalom”. Jezus zdaje się mówić: „Już dobrze, jestem z wami. Nie musicie się bać. Przyszedłem jako zwycięzca dać wam pokój, taki, który przewyższa wszelki rozum”. A chwilę później kieruje do nich, znany nam wszystkim, nakaz misyjny. Dopiero teraz, kiedy uczniowie spotkali Chrystusa i usłyszeli Jego słowa – uwierzyli w zmartwychwstanie.

Kiedy myślę nad tą sceną, przychodzi mi do głowy pewne porównanie. Wydaje mi się, że bardzo często wielu ludzi, a może także i wielu z nas znajduje się w takim „zamkniętym pokoju”. W pomieszczeniu pełnym strachu, załamania, bólu, wstydu, zranienia, wątpliwości. Męczymy się, nie potrafiąc dojrzeć żadnych pozytywów w zaistniałej sytuacji. Tak bardzo chcielibyśmy, aby pewne rzeczy w naszym życiu wyglądały inaczej. Ale rzeczywistość jest inna – brutalna i przygniatająca.

Jednak i do nas może przyjść Chrystus ze swoim leczniczym działaniem. On może dać nam siłę i pokój do przezwyciężania okoliczności. Tylko Chrystus może dać nam na nowo nadzieję, może sprawić, jak to czytamy u proroka Izajasza (40,31), że ufając Mu, nabierzemy siły i wzbijemy się w górę na skrzydłach jak orły. Ponad problemy, ponad to wszystko co nas otacza. „Pokój wam” – mówi Jezus do mnie i do Ciebie. „Nie musisz się bać, bo cokolwiek się stanie Ja-Chrystus jestem zawsze przy Tobie. Zaufaj mi!”.

Chrystusowy pokój nie działa jednak jak magiczne zaklęcie, nie zmienia w nagły i cudowny sposób sytuacji, w której się znajdujemy, ani nie rozwiązuje za nas naszych problemów (przynajmniej w 99% przypadków). Uczniom po zmartwychwstaniu nadal zagrażało niebezpieczeństwo ze strony tłumu. A mimo to wyszli z ich „zamkniętego pokoju”. Bo pokój Chrystusa daje siłę by zmierzyć się z problemami, by żyć pomimo okoliczności oraz by spojrzeć na nie z innej perspektywy.

Za każdym razem, gdy o tym myślę, to przychodzi mi na myśl obraz startującego w złą pogodę samolotu. Na ziemi, zajmując miejsce na pasie startowym, znajduje się on w samym środku deszczu i burzy. Wszystko jednak zmienia się, gdy kilka chwil później, przebija się przez deszczowe chmury i znajduje się w przestrzeni pełnej błękitu. Burza nigdzie nie znika, pozostaje w tym samym miejscu, lecz siedząc w samolocie, otoczeni blaskiem słońca, spoglądamy na nią z góry – z innej perspektywy.

Drodzy, każdorazowa zmiana perspektywy, wyjście z „zamkniętego pokoju” jest niczym innym jak zmartwychwstaniem, powrotem do życia, nowym początkiem. I tego nam wszystkim życzę w tę pierwszą niedzielę po Wielkanocy. Amen.

ks. Arkadiusz Raszka

 
Email Drukuj PDF

Wspomnienie śp. biskupa Mieczysława Cieślara


W 1. Niedzielę po Wielkanocy (Quasimodogeniti) wspominamy śp. bp. Mieczysława J. Cieślara, który zginął tragicznie 18 kwietnia 2010 r. w okolicach Brzezin k/Łodzi.

Śp. biskup Mieczysław – długoletni proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej św. św. Piotra i Pawła w Pabianicach, następnie proboszcz Parafii Ewangelicko-Augsburskiej św. Mateusza w Łodzi i jednocześnie biskup diecezji warszawskiej (w latach 1996-2010), z poświęceniem i przejęciem objął opieką duszpasterską stołeczną Parafię Wniebowstąpienia Pańskiego. Stało się tak, gdy w katastrofie smoleńskiej zginął śp. ks. gen. Adam Pilch, proboszcz tejże wspólnoty, (który - podobnie jak śp. bp Mieczysław - pochodził z Wisły).

W drodze powrotnej z Warszawy do Łodzi śp. bp Mieczysław Cieślar zginął w wypadku samochodowym niedaleko Brzezin.

Wprawdzie mija właśnie 10 lat od tych tragicznych wydarzeń to jednak obrazy z tamtych chwil przepełnione niedowierzaniem i rozpaczą, żałobą i momentami ostatniego pożegnania, wciąż są dziwnie żywe i z zwielokrotnioną mocą stają przed naszymi oczami. Nie chcemy jednak zatrzymywać się jedynie przy grobie i żałobnym wspominaniu, ale pouczeni wielkanocnym przesłaniem, słowami Zbawiciela wypowiedzianym do zlęknionych i zrozpaczonych apostołów „Pokój wam”, chcemy prosić o łaskę radości z nadziei na ponowne spotkanie i chcemy dziękować Panu Kościoła za życie i ofiarną służbę śp. biskupa Mieczysława.

Bp Mieczysław był nie tylko wybitnym znawcą teologii apostoła św. Pawła, (wykładał teologię św. Pawła w Chrześciajańskiej Akademii Teologicznej w Warszawie, gdzie uczył też języka greckiego i teologii Nowego Testamentu), ale i duszpasterzem, który swoim ciepłem i wrażliwością potrafił dotknąć wielu ludzi, odciskając niezatarte piętno. Zawsze kochał Kościół oraz ludzi i służył Kościołowi oraz ludziom, nawet wtedy, a może szczególne wtedy, gdy sam doświadczał chwil trudnych.

W dzisiejszą Niedzielę Quasimodogeniti, Kościół kieruje naszą uwagę na paschalny przełom, ale też przywołuje świadectwo powołania proroka Izajasza: „Kogo poślę? Poślij mnie!” Dziękujemy dziś Opatrzności za czas służby śp. biskupa Mieczysława, dla którego powołanie i posłanie było mocnym determinatorem jego działania.

Nadejdzie jeszcze czas, abyśmy w gronie naszej diecezjalnej rodziny wspomnieli śp. biskupa Mieczysława, jednak biorąc pod uwagę ograniczenia, z jakimi się zmagamy, przyjmijmy do naszych serc pocieszenie i wzmocnienie słowami Lutrowego hymnu: „Chrystus, nasz Pan, Syn Boży, w miejsce się nasze stawił i grzech nasz precz odłożył, śmierć mocy złej pozbawił. On jej prawo do nas wziął, śmierć ledwie trzyma postać swą, bo żądło już straciła. Alleluja!” (ŚE 172,3)

Diecezja Warszawska Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w RP

http://www.diec.warszawska.luteranie.pl/wiecej.php?id=434

 
Email Drukuj PDF

Studium Biblijne 16.04.2020


W czwartek 16. kwietnia o godz. 20:00 zapraszamy na kolejne spotkanie z Biblią w naszej parafii. Z uwagi na zakaz zgromadzeń odbędzie się ono za pomocą łącz internetowych. Wspólnie rozważać chcemy fragment Ewangelii św. Jana (rozdział 20 wersety 19 - 29).

Wszystkie osoby chętne do udziału prosimy o skorzystanie z linku: https://zoom.us/j/94186566611

Podajemy także instrukcję uruchomienia programu Zoom:
1. Kliknij w link
2. Pobierz aplikację (komputer/telefon)
3. Kliknij w link ponownie
4. Kliknij przycisk „join”
5. *włączając aplikację mogą pojawić się dwa komunikaty - we wszystkie klikamy zgodnie z sugerowanym zaznaczeniem.

W razie problemów technicznych prosimy kontaktować się drogą elektroniczną z ks. Arkadiuszem Raszką (adres E-Mail: Adres poczty elektronicznej jest chroniony przed robotami spamującymi. W przeglądarce musi być włączona obsługa JavaScript, żeby go zobaczyć. ).

Serdecznie zachęcamy do udziału.

 


Strona 35 z 105